Szczegóły:
- Wydawca: Wydawnictwo e-bookowo
- ISBN: 9788361184140
- Autor: Leon Brofelt
- Język: polski
- Premiera: 2008
- Kategoria: Obyczajowe
Anioł w majonezie
autor: Leon Brofelt
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Anioł w majonezie | Ebook | Opis
Opowiadania Leona Brofelta zawarte w zbiorczym tomie ‚Anioł w majonezie’ powstawały w różnych okresach. Dotyczą dziwacznych czasów PRL-u, ale nie tylko. Jest w nich wiele uniwersalnych prawd, a także zabawy z konwencjami. Na uwagę zasługuje intrygująca konstrukcja bohatera-narratora, którego postać łączy PRL-owskie opowiadania z części Miłe złego początki. Ów młody student powoli przeistaczający się w mężczyznę, zbuntowany (także wobec władzy komunistycznej) ‚współczesny niedostosowany’ mimo formalnej dorosłości cały czas pozostaje nieco niedojrzałym erotomanem – włóczęgą. To XX-to wieczny sowizdrzał, trefniś i outsider, ‚niebieski ptak’ bez swojego miejsca na ziemi. Na nic jednak zdała się żartobliwa konwencja przyjęta przez autora – kreacja ta dość szybko ‚przejadła mi się’ i częściej budziła politowanie (a nawet rozdrażnienie) niż rozbawienie. Nie mogłam się bowiem oprzeć wrażeniu, że bohater, wszedłszy w sztuczną rolę beztroskiego kawalarza – seksoholika, został pozbawiony własnego ‚ja’, a błaznując, maskuje tylko własne rozgoryczenie i poczucie pustki wewnętrznej. Na tym jednak nie koniec postmodernistycznej różnorodności upodabniającej zbiorek do mozaiki o wciąż zmieniającej się fakturze. Oprócz tradycji literatury sowizdrzalskiej i chwilami wręcz naturalistycznych opisów zgrzebnego PRL-u czy degrengolady dokonywanej przez ‚dziki kapitalizm’, autor pragnie przypomnieć do bólu racjonalnemu człowiekowi końca wieku romantyczne przesłanie, iż ‚są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się nawet filozofom’. Dzięki obecności sfery irracjonalnej niektóre historyjki dosłownie w ułamku sekundy przeistaczają się w opowieści z dreszczykiem. Uderzające jest to, że wobec delikatnie tylko zasugerowanej pozarozumowej motywacji zdarzeń odbiorca czuje się ‚nowoczesnym pokonanym’ – jest niby mądrzejszy niż jego przodek romantyk, a jednak zupełnie bezradny wobec sił, których nie zna, a tym bardziej nie kontroluje. Na wyróżnienie zasługuje na pewno kwiecisty język opowiadań, który przykuwa uwagę czytelnika i jest wartością samą w sobie. Autor świetnie włada tym narzędziem – pozwala odbiorcy delektować się słowem, błyska dowcipem, indywidualizuje język postaci i różnicuje styl. Gdy trzeba, jest on prosty (a nawet prostacki z kapitalnie wykorzystywanymi wulgaryzmami), w innym miejscu staje się podniosły lub przeciwnie – rubaszny, wręcz groteskowy. Wydaje się, że momentami autor umiejętnie stylizuje swe opowiadania na Gombrowicza, co z pewnością może sobie poczytywać za komplement. Zastrzeżenia wywołuje natomiast kompozycja dłuższych opowiadań – mianowicie zbyt długo trwa tam tzw. suspens, kiedy to ciekawie prowadzoną akcję nieznośnie wydłuża nadmierna drobiazgowość i rozgadanie narratora, co zamiast podtrzymywać napięcie przynosi jedynie znużenie. A gdy odbiorca, spodziewając się puenty na miarę misternie zbudowanej intrygi, wykazawszy maksimum cierpliwości, dobrnie wreszcie do końca, gwałtownie zderza się tak z banalnym lub mało prawdopodobnym, że aż zadziwiającym (cóż za paradoks!) rozwiązaniem fabuły. Pozostawiony z niedosytem finału czytelnik może mieć z kolei przesyt atakującej go zewsząd erotyki, którą wręcz aż ociekają te teksty. Nie przeczę, że jej odważna obecność – dodajmy: niemal w każdym opowiadaniu – bywa czasem atutem ubarwiającym treść. Musi jednak budzić zdegustowanie zawsze, gdy mało wyrafinowane sprośności niepostrzeżenie stają się głównym tematem utworu. U Leona Brofelta za mało go wtedy na opowieść erotyczną – nawet wątpliwej jakości – a za dużo, by po stronie odbiorcy nie wywołać niesmaku, a nawet zażenowania. Reasumując – ponowoczesne otwarcie umysłu na nowe, luźne podejście do lektury, gotowość na psikusy i niespodzianki często-gęsto serwowane przez autora to warunki konieczne, by czerpać autentyczną przyjemność z tego tekstu, bez narażania się na męki odczuwania czegoś w rodzaju ?uporządkowanego galimatiasu’ czy nawet ‚dezintegracji percepcyjnej’.
Z recenzji ‚Groch z kapustą’ Doroty Nowackiej