Szczegóły:
- Wydawca: Forma pracownia projektowa i wydawnictwo Anna Nowakowska
- ISBN: 9788364974694
- Autor: Zbigniew Kosiorowski
- Język: polski
- Premiera: 2018-04-15
- Kategoria: Przewodniki
Kamień podróżny
autor: Zbigniew Kosiorowski
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Kamień podróżny | Ebook | Opis
Różne bywają kamienie, są polne, przydrożne. A niektóre nawet węgielne. Ale żeby tak kamień miał być podróżny? To dość niecodzienny przypadek. Bo niby jak miałby podróżować – owszem, może i jako jakiś talizman, taki całkiem niewielki, w dłoni ściskany, na drogę do pociągu bylejakiego, do tego na szczęście zielony… Ale przecież to nie taki rodzaj kamienia – ten tytułowy jest na to za ciężki, zbyt wielki, nie do ruszenia nawet przez rwący nurt górskiej Nysy, w który został niegdyś siłami natury wrzucony. Na takim to można conajwyżej stanąć lub spróbować posiedzieć, i to ostrożnie, bo mokry bywa i śliski, a zimą lodem pod śniegiem całkiem opatulony. I pewnie nawet najstarsi kuracjusze z Długopola Zdroju nigdy dotąd nie widzieli, aby mógł się przesunąć choćby o jeden centymetr. Chciaż gdyby tak popatrzeć, jak rozpryskuje wartką wodę i niestrudzenie dzieli ją odkosami, gdyby tak na chwilę zmrużyć oczy niczym mały chłopiec wyglądający przygody, to przecież mogłoby się zdawać, że to nie woda ale kamień właśnie płynie, dziarsko całkiem i nawet pod prąd, jakby w górę rzeki…Świat małych ojczyzn, oglądany dziecięcymi oczyma, bywa wielki i fascynujący – jak u Hrabala w ”Takiej pięknej żałobie”, albo w ”Śmierci pięknych saren” Oty Pavla. Odbija się w nim własnym echem każda zapamiętana historia, wiekopomna albo śmiechu warta. Ta z mikroskali, dotycząca jedynie własnej rodziny, jak i ta druga, pisana z wielkiej litery, przechodząca do podręczników – ale tłumaczona własną miarą. Lub odrysowywana ćwiczoną dopiero kreską na pierwszych rysunkach, wypróbowywana przy konstruowanych modelach, układana w kolekcjach pocztowych znaczków. Mityczna kraina dzieciństwa, pełna chłopięcych drak, obyczajowych smaczków z epoki i „humoru zeszytów” to przy tym ani idylla, ani eutopia. Bo choć zaludniają ją prócz bliskich i przyjaciół figury charakterystyczne, a niekiedy wręcz i osobistości o których dopiero w przyszłości będziemy się uczyć, to naznaczona jest jakimś podskórnym, powojennym niepokojem. Dziecięcy barometr zawsze bezbłędnie wychwyci wszystkie dorosłe lęki, każdą najbardziej nawet maskowaną niepewność i niedopowiedziany dramat. Dlatego co stronę natkniemy się tutaj na ślady zabużańskich wysiedleń, echa tragedii wołyńskiej, kresowych resentymentów polsko-ukraińskich, niejasnych AK-owskich zaszłości, żmudnego oswajania ziem ponoć odzyskanych – z bandą werwolfu w tle, sowieckimi żołdakami i przymusowym sąsiedztwem rodziny niemieckich dotychczasowych gospodarzy, przyszłych Wypędzonych.Wojciech Eichelberger opisał kiedyś teorię „pakowania plecaka” – symbolicznego wyposażania każdego dziecka przez rodzinę w bagaż, do poniesienia na całą dalszą drogę. Według niej mniej więcej do 6 roku życia ładujemy naszym dzieciom wszystko to, co dobre i potrzebne, ale i niestety także i przygniatające lub wręcz nie do uniesienia niekiedy. Dawne drewniane statki dla zachowania stateczności na wodzie wyposażano niegdyś także właśnie w kamienny balast. Dziś w stoczniach nikt nie używa już kamieni, a słowo balast częściej oznacza zbędny ciężar, którego należałoby się szybko pozbyć. Właściwie dobrany kamień może jednak nie tyle ciążyć, co dać odpowiednią wyporność na resztę życia – zwłaszcza taki dobrze opowiedziany.Mateusz Szczeciński