Szczegóły:
- Wydawca: Novae Res
- ISBN: 9788379421718
- Autor: Krzysztof Mielewczyk
- Język: polski
- Premiera:
- Kategoria: Obyczajowe
Lubieżna częstotliwość
autor: Krzysztof Mielewczyk
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Lubieżna częstotliwość | Ebook | Opis
21 opowieści z przaśnych czasów komuny i przaśnej teraźniejszości. Figle
harcerzy na obozie, pochlanki młodzieży wiejskiej w akademiku, hotelowe
wywczasy w Egipcie i podróż pociągiem stanu wojennego. Wszystko to
obserwuje lubieżne oko, wyłapując najbrudniejsze szczególiki. Oto
codzienny realizm badziewiackich ziomków, których swawole cielesne i
konsumpcyjne nierzadko kończą się pawiem. Każda opowieść to perełka
ciężka do strawienia, a zatem: niesmacznego!
„LECĘ CIĘŻKĄ NOCĄ AIRBUSEM, KRAJ W GRUDNIOWEJ ZAMIECI. NA POKŁADZIE
RÓŻNE JĘZYKI SŁYSZYMY. W POLSKIM KASKADA KUREW I CHUJÓW. SĄ NIEMOWLAKI.
NA RAZIE SIĘ DRĄ TYLKO. ALE NIEBAWEM WARCHLAKI ZNAD WISŁY ROZPOZNAWALNE
BĘDĄ, JAK ICH OBECNIE DOROŚLI KRAJANIE…”
Każdy, kto z przyjemnością czytał „Zapiski starego świntucha”
Charlesa Bukowskiego, z entuzjazmem zanurzy się w lubieżnych
opowiastkach Krzysztofa Mielewczyka. Stylizowane nieco na gawędę
szlachecką, pełne inteligentnego humoru historyjki dostarczą
czytelniczej frajdy smakoszom gatunku. Ubawiłem się setnie tą prozą.
Jest tu coś z perwersji i obsesji Bukowskiego, ale i coś z poezji
opowiadań Hrabala. Gdyby Tarantino znał Mielewczyka, mógłby zrobić z
tego materiału niezły film. Sęk w tym, że nie zna. Tym gorzej dla
Tarantino. – Krzysztof Skiba
Pisać na poważne tematy lekko, ale mądrze, a przede wszystkim
dowcipnie, to niełatwa sztuka. „Lubieżna częstotliwość” zadowoli nawet
najbardziej wybrednych miłośników nienudnej prozy. Polecam. – Maciej Pieprzyca
Od Autora: Urodziłem się na Łąkowej, w gdańskiej dzielnicy „długich
noży”. Dorastałem w świecie sportu i ulicznego gangu. Słuchając jazzu,
Marleya i Sex Pistols, punkowałem w słynnej sopockiej „Załodze”, a
pierwsze pieniądze zarobiłem nocną porą, machając pałkami na perkusji
w legendarnym Deadlocku i łopatą przy wyładunku węgla na kolejowej
bocznicy. Studia dziennikarskie na „czerwonym uniwersytecie” – Śląskim
w Katowicach – okadziłem pracą magisterską o Günterze Grassie.
Świętych krów nie uznaję, co ostatecznie poskutkowało pożegnaniem z
radiem publicznym. Media zamieniłem na powrót do korzeni, natury i
sportów ekstremalnych. Ale wieloletnia przygoda z dziennikarstwem
śledczym zaowocowała pisaniem. To kwintesencja pół wieku obserwacji
rzeczywistości, brutalnej, śmiesznej, żałosnej, twardej i ckliwej.
Świadomie używam języka, który więksi niż ja znawcy określają jako
radiowo-barokowy, czyli szybki i z rytmem. Z przystankami na
przemyślenia. Jak moje życie, nie do końca prawdziwe.