Szczegóły:
- Wydawca: Wydawnictwo e-bookowo
- ISBN: 9788361184669
- Autor: Krzysztof Cirkot
- Język: polski
- Premiera: 2009
- Kategoria: Inne
Wypatrując swego przeznaczenia
autor: Krzysztof Cirkot
Jeżeli nie widzisz powyżej porównywarki cenowej, oznacza to, że nie posiadamy informacji gdzie można zakupić tę publikację. Znalazłeś błąd w serwisie? Skontaktuj się z nami i przekaż swoje uwagi (zakładka kontakt).
Wypatrując swego przeznaczenia | Ebook | Opis
Zbiór ten to efekt dwudziestu lat zafascynowania fantastyką. Wszystkie opowiadania (oprócz otwierającego zbiór ‚Zdrajcy’, który dawno temu miał ukazać się w magazynie ‚Science Fiction’, lecz zaginął wśród nawału tekstów jakimi zasypywana była ówczas redakcja) były już wcześniej publikowane na łamach periodyków fantastycznych. Reprezentują one różne gatunki fantastyki: fantasy, horror i science fiction. ‚Glennen Yryath’, o jeńcu wojennym z wojny kosmicznej, który zostaje zmuszony do niebezpiecznej misji na planecie, która przypomina Ziemię z X wieku n.e., to opowiadanie debiutanckie, które powstało na konkurs miesięcznika literackiego ‚Fantastyka’ w 1988 roku, by po wędrówkach po biurkach ‚Fenixa’ i ‚Science Fiction’ trafić na łamy ‚Esensji’. ‚Najsilniejsze z Uczuć’ z 1994 roku – opowiadanie o młodym człowieku, który nie ma nic do stracenia – również powstało na konkurs, wtedy już ‚Nowej Fantastyki’. ‚Park’ to debiut literacki w ‚Science Fiction’ oraz pierwszy i jedyny dotąd horror, a ściślej to raczej kolejna gatunkowa hybryda. Ten pierwszy okres twórczości zamyka ‚Zdrajca’ z 1997 roku. ‚Balaton’, ostatni tekst zbioru, to opowiadanie powstałe po 7 latach przerwy w pisaniu. Miało ukazać się w zbiorze opowiadań ‚Ubika’, lecz wyszło w ‚Magazynie Fantastycznym’. Rozpoczyna ono nowy rozdział, który być może wyewoluuje w nowych kierunkach.
Fragment:
‚Do wyspy dopłynęli w ciągu godziny. W tym czasie Eniko zdołała przyjrzeć się dokładnie Imre. Był bardzo wysoki, na oko 195 centymetrów, o sylwetce muskularnego pływaka. Od ziemskich mężczyzn, o ile mogła dostrzec, od-różniał go zupełny brak owłosienia poza włosami na głowie (czyżby golili całe ciało?), szerokie stopy i bardzo długie ręce, uszy nieco większe i o nieco od-miennym układzie chrząstek, ten nos taki jakiś krótki, te oczy takie bardzo wąskie i szerokie, kości policzkowe umieszczone zbyt wysoko, podbródek stanowczo zbyt krótki, szyja zbyt długa, kolana jakieś szerokie. Może jego układ mięśniowy był miejscami nieco inny, może tu i tam fragment budowy jego sylwetki różnił się od ziemskiej, ale w sumie różnice były tak małe, że aż trudno jej było uwierzyć. Nawet to-to było tam gdzie trzeba i odpowiednich rozmiarów. Stała po prostu obok niezwykle zdrowego okazu przystojnego mężczyzny. Ależ on silny i sprawny, pomyślała, obserwując jak Imre zaczajony nieru-chomo jak kot uderzył harpunem w niewidoczny dla niej cel, chybił i wy-szarpnął drzewce z wody, kiedy skoczyło z powrotem jak odbita piłka. Na chwilę przed oczami pojawił jej się obraz Tibora, szczupłego, bladego okular-nika o zaczerwienionych oczach, który kochał książki i nie wiedział, co to jest sztanga. Prędko pomyślała o czymś innym. Badawczo przyjrzała się roślinie, która stanowiła maszt i żagiel pojazdu. Postukała w korę. Twarde jak stal drzewo niebiesko-szarego koloru. Liść był niebiesko-zielony, pokryty siateczką czerwonych żyłek, w dotyku podobny do błony nietoperza. Po chwili odkryła, że drzewo stanowiło także miecz katamaranu – jego długie korzenie ginęły w brudnych odmętach. Unosiło się na powierzchni same – solidna tuleja wykonana z wydrążonego pnia drzewa, trzymająca pień liścia w ciasnych objęciach na wysokości dwóch metrów, służyła tylko do wyłapywania siły pociągowej rośliny. Upewniła się o tym, kiedy minęli kilka wolno pływających liści, w większości młodych jeszcze drzewek, które trzymały się pionowo na falach.’